08
Nov
autor: , kategoria: Podróż

Podróż Michała i Mariusza wywołuje wiele emocji ze strony bliskich.
Ja osobiście mam mieszankę skrajnych uczuć.
Radość, bo cieszę się,że bracia będą mogli razem spędzić trochę czasu, co było ich marzeniem.
Zazdrość, bo też chciałabym wraz z nimi przeżywać przygody w tak egzotycznym kraju.
Podziw za ich odwagę.
Lęk przed niebezpieczeństwem, jakie może ich spotkać.
Złość, że są egoistami i wystawiają się na takie ryzyko, gdy rodzina drży ze strachu.

Z jednej strony nie rozumiem dlaczego nie wystarczy daleki kraj i jego inność do przeżywania przygód, dlaczego potrzeba jeszcze i roweru i gór i zimna i niebezpiecznych dróg. Z drugiej strony wiem,że nie jestem w ich skórze, więc moje potrzeby i marzenia są inne. Kiedyś namawiałam ich, aby w końcu zrealizowali swoje marzenie wspólnej wyprawy. Nie sądziłam, że podniosą sobie poprzeczkę tak wysoko. Chętnie widziałabym ich w jakimś bezpiecznym miejscu, bo zagrożenie na jakie się wystawiają jest spore, ze strony ludzi, chorób, klimatu. Według mnie zbyt duże i całkowicie niepotrzebne. Ale oni jak widać tego potrzebują. Widocznie spokojny, bezpieczny wyjazd nie dałby im takiej satysfakcji. Może jest to chęć sprawdzenia siebie, może postawienia sobie nowych wyzwań, może walki z własnymi słabościami. Czegoś oczekują od tego wyjazdu. To jest ich wspólny czas.  Mam nadzieję, że spełnią się ich oczekiwania oraz oczekiwania rodziny, że wrócą cali i zdrowi, pełni dobrych wrażeń. Oni robią coś tylko dla siebie. Niewielki egoizm w życiu pozwala nam być sobą, mieć satysfakcję z życia, realizować siebie i swoje marzenia. Jednak cokolwiek robimy dla siebie ma to wpływ na ludzi, którzy nas kochają.

Czasem trzeba pozwolić bliskim zrobić coś dla nas niezrozumiałego, bo widocznie takie są ich potrzeby.
Czasem trzeba poszukać daleko, aby odkryć, że cel poszukiwań był blisko.
I zawsze wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

03
Nov
autor: , kategoria: Podróż

Za osiem dni bedziemy wylatywac. Z dwoch krancow swiata. Nie widzielismy sie z bratem od 7 miesiecy. Spotkamy sie mniej wiecej posrodku swiata. No i w zasadzie na jego szczycie. Pierwszy przystanek dla mnie to Kuala Lumpur. Pozniej New Delhi. Pozniej, juz razem, przelot do Leh. Trzy loty. Z poziomu morza prosto na 3500m.

Po raz pierwszy odczuwam nerwowke. Przygotowania. Oczekiwanie. Nieznane. Nerwowka potrwa juz teraz kilka dni. Pomoze mi sie skupic i zorganizowac. Tuz przed samym wylotem przejdzie w skupienie i opanowane oczekiwanie. Radosc. Spokoj. Oczekiwanie na przygode.

Planowalismy ekspedycje piesza albo rowerowa z bratem juz od bardzo dawna. Bylo wiele roznych pomyslow, ale jakos nigdy nie bylo ostatecznej decyzji. Teraz powoli do mnie dociera ze jedno z wielu dlugooczekiwanych marzen powoli staje sie rzeczywistoscia.

Czesto, jak sie cos dlugo planowalo, to w momencie realizacji jest to dosc ciezko przetrawic. Jakby wydazenia przerastaly nasze mozliwosci “przelkniecia” rzeczywistosci. I czesto wydarzenia wtedy docieraja do nas pozniej. Juz po fakcie. Tym razem jednak, mysle ze wydarzenia dotra do nas wczesniej. Sam projekt jest olbrzymi, i ciezar, ogrom tego przedsiewziecia juz czuje, i przezywam.

Czekam na chwile wylotu. Czekam na spokoj. Spokoj jaki nastaje jak przygotowania sie juz skonczyly. Spokoj, jaki nastaje jak juz sie jest w drodze. W drodze w nieznane, a jednoczesnie tak proste i bliskie. Czesto wydaje mi sie ze podroze sa gleboko zakorzenione w ludzkiej psychice, w tych prymitywnych czesciach naszego mozgu i umyslu, i dlatego sa takie naturalne. Odkrywamy nieznane, ale tak naprawde odwiedzamy miejsca ktore nasi przodkowie wielokrotnie odwiedzali, czyli jakby odkrywamy kim tak naprawde jestesmy. Z tej wiekszej, wielopokoleniowej perspektywy.

03
Nov

Ciekawą rzeczą przy wszelkich bardziej ekstremalnych wyprawach są nałogi. Jak zapalić papierosa na 6000 m n.p.m, gdzie jest i tak wystarczająco mało tlenu w powietrzu. Czy wozić ze sobą paczki papierosów? A jak z innymi używkami?

Ja codziennie piję kawę i jestem od niej nieco uzależniony. Objawia się to tym, że jeśli jednego dnia jej nie wypiję, boli mnie głowa i generalnie czuję się źle. Jest to niestety efekt uboczny a nie sam motor, który napędza picie kawy. Piję, bo ją lubię a nie dlatego, żeby mnie nie bolała głowa. Aby jednak nie popaść w totalne uzależnienie, wykorzystuję wyjazdy do porzucenia tego, bądź co bądź małego nałogu. Tak też jest w tym przypadku. Od początku października porzuciłem codzienne picie kawy całkowicie (przerzuciłem się na ‘inkę’, jako maly substytut ;) ). Pierwsze dni trzeba jakoś przeżyć, najlepiej to zrobić w weekend. Obecnie czuję się już ok i wiem, że jeden problemn podczas wyprawy mi odpadnie – codzienne szukanie warunków, żeby wypić kawę (żeby z kolei ustrzec się bólu głowy). O wyprawie warto pomyśleć w ten właśnie sposób – jako droga to zrywania z codziennymi używkami i uświadamiania sobie, że jak się chce, to można przestać z dnia na dzień.

29
Oct
autor: , kategoria: Formalności, Treningi

Wiza do Indii zalatwiona. Wize dla obywatela Nowej Zelandii zalatwia sie poprzez strone internetowa i ambasade Indii w Wellington. Razem z przesylka, wiza kosztowala mnie NZ$110, czyli 280zl – prawie identycznie co koszty Michala.

W weekend wyjechalismy z Ula, dziewczynami i znajomymi do turystycznej miejscowosci z goracymi zrodlami, Hanmer Springs. Bylo super, pogoda dopisala, i moglem pocwiczyc troszke na szlakach MTB. Zrobilem wszystkie czerwone szlaki w okolicy (25km w niedziele i 22km w poniedzialek). Niektore po kilka razy. Wiekszosc trudniejszych elementow musialem sie nauczyc i albo robic bardzo wolno, albo przejsc. Po kilku probach potrafilem je pokonac z dosc dobra kontrola roweru. Slizgi tylnego kola na bok ciagle przyprawiaja mnie o lekki strach straty kontroli. Zabawa przednia. Jezdzenie bo golych skalach na rowerze ciagle poza moimi umiejetnosciami.

18
Oct

Częścią przygotowań do wyprawy było rozpoczęcie w miarę regularnego biegania. Chodziło o poprawienie kondycji oraz
wzmocnienie nóg przed wycieczkami po górach. Samą jazdę na rowerze trenowałem od wiosny, więc nie powinno być z tym większego problemu. Wydarzenia ostatnich miesięcy oraz chęć sprawdzenia się przed fizycznymi i psychicznymi wyzwaniami sprawiły, że postanowiłem przebiec maraton. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć jak zachowa się w sytuacji ekstremalnej ani ile siły i wytrzymałości będzie w stanie z siebie wykrzesać, dopóki przed taką sytuacją nie  stanie. Można jednak podejmować coraz trudniejsze wyzwania po to, żeby podjęcie decyzji w sytuacji ekstremalnej przyszło nam ciut łatwiej. Stąd też pomysł na pokonanie maratonu – próby siły psychicznej i wytrzymałości organizmu. Bieganie przez 2 miesiące z pewnością nie jest idealnym przygotowaniem, więc tym większe wyzwanie pokonania samego siebie. Pomyślałem, że udowodnię sobie, że jestem gotowy do tej wyprawy.
Niedługo po moim podjęciu decyzji o uczestnictwie, zbieg trudnych w ostatnim czasie wydarzeń sprawił, że Kasia również podjęła decyzję, że pobiegnie. Kasia, ze względu na poważne złamanie nogi nie biegała w ogóle od kilku lat. Mój bieg wydawał się mało prawdopodobny ale Kasi? Wręcz niemożliwy. I chyba właśnie dlatego podjęła taką decyzję. Kasia chciała pokazać, że niemożliwe jest możliwe, jeśli się tego wystarczająco mocno pragnie. I że jest na tyle silna, że potrafi przezwyciężyć wszystkie trudności.
Tym sposobem zaczęliśmy trenować wspólnie na około dwa miesiące przed Poznań Maraton 2011. W tym czasie udało nam się przebiec dwukrotnie 20km i wszystko wskazywało na to, że nie będzie tak źle jak się wydaje. W końcu maraton to tylko dwa razy taki odcinek. Niestety podczas biegu maratońskiego okazało się, że jest to dość błędne myślenie ;) . Zmęczenie nie rośnie proporcjonalnie i to jak czujesz się po przebiegnięciu połowy nie miało absolutnie nic wspólnego z tym jak czujesz się pod koniec biegu. Zmęczenie nóg dało o sobie znać na 34 kilometrze i pojawiło sie dosłownie nagle. Do tego kilometra był to całkiem przyjemny bieg, ale dalej było to już prawdziwe wyzwanie i droga przez piekło. W czasie swojej walki mocno ściskałem kciuki, aby Kasia nie poddała się i dobiegła do mety. W głębi czułem, że ten maraton jest jej bardziej potrzebny niż mnie i że musi go ukończyć. Biegliśmy osobno, więc nie wiedziałem jak sobie radzi.
Dowiedziałem się na mecie. Pojawiłem się na niej po 4h i 21m i z niecierpliwością oczekiwałem na Kasię, choć po treningach wiedziałem, że nie pojawi się tak szybko. Wreszcie Kasia wyłoniła się z zakrętu i powoli wbiegła na metę uzyskując czas netto 5h 59m. Niemożliwe nie istnieje.

15
Oct

Obywatel Polski udający się do Indii musi posiadać wizę wjazdową. O wizę trzeba starać się w ambasadzie Indii w Warszawie, ale na szczęście można zrobić to zdalnie, za pomocą kuriera. Na stronie ambasady należy kliknąć sekcję VISA gdzie można znaleźć wszystkie informacje na jej temat. Ja wydrukowałem w domu podanie, wypełniłem,i nakleiłem zdjęcie paszportowe. To wraz z kopią biletów lotniczych i paszportem wysłałem kurierem na wskazany adres. Udałem się następnie na pocztę, aby dokonać przekazu pocztowego z opłatą za wizę. Moim zdaniem to największa porażka, żeby w XXI wieku przekazywać pieniądze pocztą, zamiast przelewem. No ale niestety nie ma innej opcji – chcesz mieć wizę, musisz się podporządkować. Po 2 tygodniach (być może paszport był gotowy już wcześniej, ale nie sprawdzałem bo mi sie nie spieszyło) sprawdziłem na stronie status wniosku i po ujrzeniu ‘ready for delivery’ zadzwoniłem do ambasady by upewnić się czy ten status oznacza zakończenie wszystkich czynności z ich strony. Okazało się, że tak, więc zamówiłem kuriera do ambasady na stronie DHL, tam gdzie go zamówiłem w poprzednią stronę, tym razem jednak na koszt odbiorcy oraz wysłąłem maila do pani z ambasady z informacją, że taka firma przyjedzie po mój paszport. W ten sposób w ciągu 2 tygodni bez ruszania się z domu otrzymałem wizę turystyczną do Indii ważną 6 miesięcy od daty wystawienia.

Całkowity koszt: 300zł (wiza + kurier tam + kurier spowrotem + opłata za przekaz)

Pocieszający jest natomiast fakt, że jak lecisz Aeroflotem i masz przesiadkę w Moskwie, to nie musisz posiadać tranzytowej wizy rosyjskiej. Warunkiem jest tylko to, żeby przylot i wylot był z tego samego lotniska. Ja tak właśnie mam, więc wiza indyjska jest jedyną o jaką musiałem się starać.

14
Oct
autor: , kategoria: Sprzęt, Ubrania

Jest kilka rzeczy których nie mamy do końca dopracowanych. Najważniejsze to: pozwolenia na robienie tego co planujemy zrobić (pozwolenia i formalności będziemy musieli załatwiać już na miejscu), wysokość i problemy związane z porą roku.

Ze wszystkich rzeczy związanych z wyprawą najbardziej ciekawi mnie wysokość – jest to ten aspekt który trudno doświadczyć gdzieś indziej na świecie. Wysokość. Jest tutaj wiele pytań, między innymi, po jakim czasie będziemy w stanie pedałować na 5000m npm, ile potrwa aklimatyzacja do wysokości, jakie będziemy mieli “objawy”, jak silne będą owe “bóle głowy”, itd.

Pora roku: listopad-grudzień to taka późna jesień, wczesna zima. Ciężko jest przewidzieć jakie temperatury możemy się spodziewać. Wszystkie wcześniejsze wypady rowerowe robiłem latem, kiedy temperatury nie były problemem – zawsze prościej jest sobie poradzić jak jest ciepło (nawet jak jest ciepło i mokro). Z danych na internecie wynika iż powinno być mniej więcej od -5C do +10C. O ile z tymi dodatnimi temperaturami nie powinniśmy mieć wielkich problemów, to te ujemne, zwłaszcza na dluższych zjazdach, mogą powodować, no powiedzmy, brak komfortu.
Postanowiłem dokupić dodatkowe elementy ubrania, których do tej pory nie miałem: rekawiczki na rower (pełna długość palcy), osłony na buty rowerowe, oraz spodnie (takie obciśłe). Z kilku krótkich wypadów w temperaturach +2..+8C zdałem sobie sprawę że moje buty rowerowe nie dają zbytnio osłony od wody i zimna. Przetestuję jazdę w osłonach. Buty i rękawice muszą spełniać swoje podstawowe zadanie, czyli chronić od zimna. Mam co prawda zimowe buty trampingowe oraz zimowe rękawice, które bardzo dobrze zdały egzamin na wycieczce w Laplandii.

Kupiłem też tanią torbę na rower. Z opisów wynika iż uchwyty się szybko “rwą”, torba nie zapewnia ochrony, itd, no ale zawsze mogę to zabezpieczyć linką stalową i wypełnić kartonem żeby było sztywniej. Wydaje mi się że torba zda egzamin przy lotach bardziej niż kartonowe pudło. Torbę będę później używał jako jeden z większych worków z boku roweru.

Po wysłaniu aplikacji o wizę przyszedł czas załatwić bilety z New Delhi do Leh. Serwis internetowy makemytrip.com bardzo ułatwił zadanie – lecimy w niedzielę rano, 13 listopada. Mam nadzieję że przy odprawie rowery nie będą stanowiły problemu nie-do-pokonania. Niestety przy rezerwacji nie było opcji “sprzęt turystyczny”, więc będzie to trzeba załatwić na miejscu. Dodatkowo sprawdziłem swoje ograniczenia przy lotach – mam 25kg na sprzęt turystyczny (rower), i 30kg na resztę bagażu. Mam nadzieję że się zmieszczę. W sklepie rowerowym załatwiłem sobie karton po rowerze, ale rozważam kupno torby na spakowanie roweru.

Powoli organizuję też resztę sprzętu. Rowerem normalnie jeżdże na slikach, bo głównie po mieście i po utwardzonych drogach szutrowych. Z opon MTB to mam Hutchinson o obwodzie 2.0″, ale są już troszkę zjechane. Ponadto, internetowe poradniki i blogi doradzają opony o większym obwodzie przy jeździe z rowerem o dużych obciążeniu. Ponadto, chciałbym mieć coś co da sobie radę w błocie i ewentualnym śniegu. Zdecydowałem się więc Michelin WildGrip’R z obwodem 2.25″ – były na przecenie (koszty).

Dziś zrobiłem sobie mały trening. Górska pętla 26km, troszkę ponad 90min, na pustym rowerze. Przy umiarkowanych temperaturach (ok. +10C i zimnym wietrze), wjazdy pod górę powodują ostry wzrost temperatury ciała i pocenie, a przy zjazdach strasznie zimno. Szczególnie odczuwalny był brak rękawiczek (na płaskim nie byłoby zupelnie problemu). Muszę pokombinować jak się ubierać żebym mógł zmieniać ciuchy przy zjazdach i wjazdach i zachowywać stałą temperaturę ciała.

05
Oct

Wylatując z Polski do Indii nie są wymagane żadne szczepienia ochronne. Zalecanych jest jednak cała masa i szczerze polecam zadbać o niektóre z nich, gdyż mogą zapobiec poważnym i nieuleczalnym chorobom.

Jako szczepionki zalecane wymienia się te przeciwko:  tężcowi, poliomyelitis, wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B, durowi brzusznemu, japońskiemu zapaleniu mózgu.

Ja zdecydowałem się na tężec,polio i  WZW typu A i B.

Tężcem zarazić się można przez krew, np. przy skaleczeniu i zanieczyszczeniu rany. Tężec poraża układ oddechowy, co może prowadzić do śmierci. Szczepionki stosuje się bezpłatnie w przychodniach np. przy skaleczeniach. Należy zastosować cykl 3 szczepień rozłożonych w czasie: pierwsze szczepienie, drugie miesiąc później, trzecie pół roku od drugiego. Trzecie zapewnia trwałą ochronę na 10 lat, natomiast pomiędzy drugim a trzecim szczepieniem organizm ma już przeciwciała potrzebne do zwalczenia choroby i w tym okresie można już odbywać podróż.

Wirusowym zapaleniem wątroby typu A (zwanym także żółtaczką typu A) można zarazić się przez przewód pokarmowy, najczęściej przez nieczystą wodę. Jest to choroba uleczalna, aczkolwiek trudna do leczenia i z pewnością bardzo uciążliwa. Ryzyko zarażenia się w Indiach jest bardzo wysokie.

Wirusowe zapalenie wątroby typu B (zwane żółtaczką typu B) przenoszone jest przez krew. Jest to choroba nieuleczalna, prowadząca do trwałego uszkodzenia wątroby. Szczepienie zapewnia ochrone na całe życie. W Polsce często stosowane przed różnego typu zabiegami chirurgicznymi.

Istnieje zintegrowana szczepionka na WZW typu A i B w jednej strzykawce – Twinrix Adult (GlaxoSmithKline). Jej koszt, to wydatek rzędu 180 zł za sztukę a potrzeba ich aż trzy: pierwsze szczepienie, drugie szczepienie po miesiącu i trzecie po pół roku od drugiego. To ostatnie zapewnia trwałą ochrone na całe życie, natomiast organizm wytwarza wystarczającą liczbę przeciwciał już po drugiej szczepionce.

Poliomyelitis zwane jest chorobą Heinego-Medina. Zakażenie szerzy się głównie drogą pokarmową przez przedmioty i środki spożywcze zakażone wydzielinami z gardła lub kałem oraz drogą kropelkową. Znaczenie w szerzeniu zakażenia ma zanieczyszczona ściekami komunalnymi woda pitna. Jeżeli wirusy dostaną się do ośrodkowego układu nerwowego, mogą wywoływać uszkodzenie nerwów, co może prowadzić do niedowładu lub porażenia mięśni. Nazwa szczepionki to Imovax Polio.

Wynika z powyższego, że o szczepieniach ochronnych najlepiej pomyśleć pół roku wcześniej, jednak wystarczy wykonać odpowiedni cykl dwóch szczepień aby być w pełni chronionym. Powyższe szczepionki  mogą być podane jednocześnie. Należy liczyć się z możliwą opłatą w przychodni za wykonanie nakłucia.

Ja nie miałem absolutnie żadnych objawów po podaniu szczepionek.

Po dyskusji z bratem zdecydowaliśmy zakupić przenośny sterylizator SteriPen Traveler. Ultrafiolet, przenośny, zwykłe baterie, lekki. Same zalety.

Dziś złożyłem aplikację o wizę. Niby do 30 dni mógłbym dostać wize na granicy (Nowa Zelandia jest jednym z nielicznych 9 krajów gdzie taka wiza jest dostępna na lotnisku), ale z opisów na sieci wynika iż lotnisko w New Delhi nie wydaje takich wiz. Ciekawe były formularze na wybór płci (3 kategorie), oraz na wybór religii (nie było opcji żeby nie wybrać religii). Zobaczymy jak długo zajmie proces wydania wizy w Wellington. Trzymam kciuki.