28
Sep
autor: , kategoria: Higiena, Sprzęt

Wydaje się, że higiena i świadomość zagrożeń płynących z jej braku są w krajach rozwijających się bardzo istotne. Nie tylko należy dezinfekować wodę ale dbać o to co trafia do naszego przewodu pokarmowego. O dostępie do bieżącej i czystej biologicznie wody będzie praktycznie zerowy. Dlatego nawet po umyciu rąk wodą na skórze pozostają tysiące drobnoustrojów mogących przysporzyć szereg problemów. Dlatego też zdecydowałem się zakupić żele dezynfekujące do rąk.

Żele oparte są o alkohol i wg. producenta zabijają 99.9% bakterii. Mały flakonik starcza na użycie do 100 razy, co wydaje się przyzwoitym wynikiem. Ja ‘umyłem’ ręce na próbę i jestem mile zaskoczony. Żel błyskawicznie się rozciera i nie zostawia po sobie żadnych lepkich pozostałości. Ręce zaraz po użyciu są suche i delikatnie pachną.

Więcej o żelach do rąk tej firmy można przeczytać na stronie producenta.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych udostępnia na swojej stronie link Zgłoś swoją podróż. Z opisu wynika, iż można dobrowolnie zgłosić swoją podróż, o ile nie jest ona organizowana przez biuro turystyczne. Postanowiłem więc, że zarejestruję tą wyprawę i podam Kasię, moją żonę, jako osobę kontaktową. Korzyści są takie, że w przypadkach kryzysowych, MSZ może powiadomić osobę kontaktową a docelowo podróżującego o zagrożeniach i możliwych rozwiązaniach. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam.

24
Sep

Wczoraj oficjalnie rozpoczałem treningi na wyprawę. Krótka trasa, 45min. Na rowerze nie jeździłem praktycznie całą zimę (czerwie-sierpień). Do tego dużo biegania spowodowało pewne ubydki w mięśniach używanych do pedałowania, no i w ubiegłym tygodniu wjeżdżanie do domu z pracy na rowerze spowodowało dość odczuwalny ból mięśni (szczególnie tych z tyłu ud). Trzeba więc trenować. Poza codziennym dojeżdżaniem z pracy do domu, będę robił trasy w tygodniu i w weekendy żeby odbudować formę.

Z zakupów na razie to kupiłem tylko bagażnik na przód roweru. Do tej pory no krótkie wypady wystarczał bagażnik z tyłu. Teraz jednak coś z przodu się przyda. Zdecydowałem się na Freeload tour rack. Jeszcze nie przetestowałem. Nie wiem czy iść w worki, czy w system toreb. Troszkę szukania i główkowania przed nami, jak zorganizować rowery i bagaże. Worki mają tą zaletę że łatwo spakują się w plecak do przelotów lotniczych. Pierwsza tego typu wyprawa to przede wszystkim proces uczenia się. Większość rzeczy wyłdzie pewnie “w praniu” – czyli podczas samej wyprawy.

12
Sep

Bilet lotniczy zakupiłem półtorej miesiąca temu czyli jakieś 4 miesiące przed planowanym wylotem.  Po przejrzeniu kilkunastu stron i kilkudziesięciu wariantów lotów, ostateczna decyzja padła na rosyjskie linie lotnicze Aeroflot. Z Polski najtaniej jest polecieć do Delhi. Dalej do Leh planujemy polecieć lokalnymi liniami.

Wylatuję 11 listopada z Warszawy do Moskwy, gdzie jest krótka przerwa i dalej w podróż już bezpośrednio do stolicy Indii. Lot do Moskwy trwa 2h a z Moskwy do Delhi nieco ponad 6h. Wraz z oczekiwaniem w Rosji  i przesunięciem czasu związanym ze strefami czasowymi, podróż wydłuża się do około 16h. Wylatując z Polski o 11:35 w Delhi będę o 3:50 dnia następnego.

Droga powrotna ze względu na cofnięcie czasu jest nieco krótsza, choć paradoksalnie sam lot z Indii do Rosji jest nieco dłuższy. Wylatując z Delhi o 4:55 rano o godzinie 10:35 również rano można zawitać w Warszawie.

Kupując bilet przez Internet na cztery miesiące do przodu można spokojnie zamknąć się w kwocie 1900 zł.

Aeroflot: http://www.aeroflot.ru/cms/

Inne strony pomocne w poszukiwaniach:

http://www.lataj.pl
http://latamy.pl
http://esky.pl
http://www.skyscanner.pl
http://aero.pl

10
Sep

Latarka czołowa jest jednym z ważniejszych elementów wyposażenia, jakie wydaje mi się powinniśmy mieć podczas wyprawy. Dzięki niej można zaoszczędzić kilogramy bagażu na inne oświetlenie, jak na przykład lampę do roweru. Można przecież jechać z czołówką i ma się ten sam efekt a dodatkowo można sobie oświetlić pobocze, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Ja zdecydowałem się na model Petzl Myo RXP.  Jest to kolejna, poprawiona wersja Myo, tym razem ze sterowaniem elektronicznym. Posiada trzy moce świecenia, które można dostosować do warunków i tym samym oszczędzać baterie. Dodatkowym trybem świecenie jest tryb SOS. Czołówka zasilana jest trzeba bateriami AA (paluszki), które umieszczone są w wodoodpornym pojemniku z tyłu głowy. Baterie w połączeniu z diodą led zapewniajączas świecenie do 95h w zależności od mocy.

Petz Myo RXP

Moje wrażenia po kilku dniach użytkowania są bardzo pozytywne. Obecnie wykorzystuję ją do biegania wieczorami w miejscach, gdzie nie ma lamp miasta. Sprawdza się rewelacyjnie, dioda świeci mocnym białym światłem co widać po samochodach, które już z daleka wymijają mnie jak biegnę ciemnym poboczem. Minus przy bieganiu jest taki, że dość ciężkie paluszki z tyłu głowy ześlizgują się i latarka po krótkim czasie zaczyna opierać się na uszach ;) . Na szczęście w komplecie znajduje się opcjonalny pasek łączący tył głowy z czołem, ale jeszcze nie miałem czasu go zamontować.

Pomimo ceny polecam każdemu, kto uprawia wszelkiego rodzaju aktywności. Szczególnie teraz, jak nadeszła jesień i dni są coraz krótsze.

06
Sep
autor: , kategoria: Uncategorized

O wspólnej wyprawie z bratem marzyliśmy od dawna. Nie jest jednak łatwo zorganizować cos takiego, kiedy każdy z nas ma własną rodzinę a na dodatek dzieli nas 20 tysięcy kilometrów. Brat mieszka w Nowej Zelandii, ja w Polsce i podczas gdy ja korzystam z dnia on już dawno śpi, co w tygodniu uniemożliwia nam kontakt przez Skype.

Ostatecznie jednak padł pomysł i nieśmiało przeszliśmy do realizacji. Propopozycji było kilka zarówno na miejsce jak i sposób wyprawy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na rowery, więc pozostała tylko kwestia miejsca. Padła propozycja Ameryki Południowej a ściślej Patagonii, był pomysł na pustynię Gobii w Mongolii czy pustynne tereny w Australii. W tym samym czasie przeczytałem chyba w Travelerze National Geographic o jakiejś wyprawie do Ladakh. To była dość krótka wzmianka, ale postanowiłem zgłębić temat tego miejsca.

Klimat tego miejsca, jaki płynął ze zdjęć i opisów wydał mi się zgodny z tym, co jest tak naprawdę celem naszej wyprawy. Podróż wgłąb siebie. Szybka narada i ustalone – lecimy do Indii.

Wstępny plan jest taki – przylot do Delhi, lot do Ladakh w Kaszmirze, zdobycie Stok Kangrii, później zjazd na południe, aż do Agry z osławionym cudem świata Taj Machal a może dalej do świętego miasta nad Gangesem – Waranasi. Po drodze być może Himalajski Park Narodowy i inne atrakcje.

Zaczynamy naszą podróż…