O wspólnej wyprawie z bratem marzyliśmy od dawna. Nie jest jednak łatwo zorganizować cos takiego, kiedy każdy z nas ma własną rodzinę a na dodatek dzieli nas 20 tysięcy kilometrów. Brat mieszka w Nowej Zelandii, ja w Polsce i podczas gdy ja korzystam z dnia on już dawno śpi, co w tygodniu uniemożliwia nam kontakt przez Skype.
Ostatecznie jednak padł pomysł i nieśmiało przeszliśmy do realizacji. Propopozycji było kilka zarówno na miejsce jak i sposób wyprawy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na rowery, więc pozostała tylko kwestia miejsca. Padła propozycja Ameryki Południowej a ściślej Patagonii, był pomysł na pustynię Gobii w Mongolii czy pustynne tereny w Australii. W tym samym czasie przeczytałem chyba w Travelerze National Geographic o jakiejś wyprawie do Ladakh. To była dość krótka wzmianka, ale postanowiłem zgłębić temat tego miejsca.
Klimat tego miejsca, jaki płynął ze zdjęć i opisów wydał mi się zgodny z tym, co jest tak naprawdę celem naszej wyprawy. Podróż wgłąb siebie. Szybka narada i ustalone – lecimy do Indii.
Wstępny plan jest taki – przylot do Delhi, lot do Ladakh w Kaszmirze, zdobycie Stok Kangrii, później zjazd na południe, aż do Agry z osławionym cudem świata Taj Machal a może dalej do świętego miasta nad Gangesem – Waranasi. Po drodze być może Himalajski Park Narodowy i inne atrakcje.
Zaczynamy naszą podróż…
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.