Wiadomość od Mariusza.
Jesteśmy z Michałem w Agrze. Jechaliśmy dwa dni autostradą nr 2 z Delhi do Agry. Ruch straszny dwa pasy w każdym kierunku, ale jeżdżą tak jakby było 6 pasów w każdym kierunku — 4 w jednym kierunku, plus dwa w przeciwnym! Trzeba uważać na ruch z przeciwka który jedzie pod prąd. Do tego miasteczka, korki, skrzyżowania i ronda – wszystko niesamowite, trudno opisać. Szkoła przeżycia. Ale dojechaliśmy, mimo iż czasami musieliśmy jechać po ciemku.
Jest ciężko, bo wszyscy nas zaczepiają i chcą nam coś wcisnąć, albo oszukać. W przeciwieństwie do Leh i Ladakh, to większość ludzi tu żeruje na turystach i jest przez to niezbyt miło. Ale zdarzają się też miłe osoby.
Wysłaliśmy do domu paczki. Ręcznie pakowane, szyte i zalakowane woskiem. Autentyk. Cala procedura wysyłania paczek zajęła nam prawie 4 godz, no i fortunę. Wszystko tutaj zajmuje strasznie dużo czasu i jest olbrzymia biurokracja. Wszystko wszędzie musi być wpisane w jakiś tam zeszyt.
Śpimy teraz w “hotelach” o różnej jakości. Zaczęliśmy się ostro targować no bo nas oszukiwali na cenach. Trzeba o swoje tutaj walczyć. Jedzenie jest od NZ$5-10$, ale i tak chyba przepłacamy. Jedzenie jest dobre. Czasami ostre.
Ogólnie bawimy się ale jest to raczej “przeżycie” a nie “dobre życie”- jak to Michał mówi. Jest ciężko.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.