Jak moja nienarodzona córka motywuje mnie do biegania.

Kiedy spodziewaliśmy się naszego pierwszego dziecka moje otoczenie zadbało o to, żebym był przygotowany, że coś się w życiu kończy, że nie będę miał już takiej swobody, tyle czasu na robienie swoich rzeczy, że dzieci to pieluchy i problemy, że ‘jestem stracony’. Nikt nie powiedział mi wtedy, że dzieci to niewyczerpane źródło inspiracji, że możesz się od nich nieustannie uczyć, że wspomagają Twoją kreatywność, że są niesamowitym motywatorem do działania, że uczą cierpliwości i konsekwencji, że rozwijają Twoją empatię.
Wybór pomiędzy wykonaniem wysiłku a niewykonaniem jest z góry skazany na porażkę, o ile nie jesteś masochistą. Weźmy przykład. Wracasz po pracy do domu, czujesz lekkie zmęczenie i jesteś trochę głodny. Wiesz, że tego dnia miałeś biegać po pracy, choć już w drodze czułeś, że dziś jest nieodpowiednia pogoda, bo właśnie zaczynało kropić. W domu odruchowo otwierasz lodówkę i zauważasz, że zostało Ci jeszcze jedno piwo. Zimne. W Twojej głowie zaczyna się kolejna walka. Bo do wyboru są dwie opcje:

Opcja nr 1
Zamykasz lodówkę, ubierasz dres, ubierasz buty, wychodzisz na zewnątrz, czujesz chłód na ciele i deszcz na twarzy. Zaczynasz biec i robisz to przez kolejne 40 minut. Wrócisz mokry i zmęczony do domu a Twoje nowe buty do biegania nigdy już nie będą pachnieć tak samo, jeśli raz pobiegłeś w deszczu.

Opcja nr 2
Wyciągasz piwo, zamykasz lodówkę, chwytasz chipsy i zapadasz się wy wygodnym fotelu, w locie chwytając ze stolika pada od ‘pleja’. Siedzisz wygodnie delektując się zimnym piwem, pokonując kolejny etap w grze, z którą dnia poprzedniego przesiedziałeś do 2 w nocy. Od czasu do czasu chwycisz po chipsy wycierając następnie rękę o spodnie, żeby nie wytłuścić pada.

Nie trudno jest przewidzieć, którą opcję wybierzesz. O ile nie jesteś osobą lubiącą zadawać sobie ból, wybór jest oczywisty. Opcja nr 2 pod każdym względem pasuje do ludzkiej natury. Jesteś przecież zmęczony, głodny i jest to dużo łatwiejsze do wykonania. Przy tak postawionym pytaniu i przy takim skupieniu na tych dwóch akcjach jesteś z góry na straconej pozycji. Kolejny raz odpuścisz sobie bieganie.
A właśnie. Dlaczego właściwie chciałeś biegać?

Tylko Ty znasz odpowiedź na to pytanie, ja mogę powiedzieć Ci, w jaki sposób ja znajduję swoją motywację, żeby to robić. Jestem w grupie ryzyka zawałowego, co oznacza, że prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca u mnie jest dość wysokie. Nie mam wpływu na niektóre czynniki takie jak płeć, wiek czy otrzymane geny. Mam za to wpływ na kilka innych czynników takich jak palenie papierosów, picie alkoholu, dieta czy aktywność fizyczna. Pomyślałem sobie, że warto biegać i prowadzić zdrowy tryb życia, żeby nie mieć zawału za 15 lat. Ale co to dla mnie znaczy? Czy to jest dla mnie wystarczająco ważne teraz, żebym nie miał zawału za 15 lat? Szczerze? Nie. To nie daje mi siły, żeby dzisiaj wyjść z domu na mróz.

Na czym więc naprawdę mi zależy w życiu? Za co jestem gotowy oddać życie albo chociażby narazić swoje zdrowie? Jest tylko jedna taka rzecz. Rodzina. Za 15 lat moja córka, która teraz rozwija się w brzuchu mamy będzie miała 15 lat. Co by to dla niej oznaczało, gdybym za 15 lat zawinął się z tego świata? Odebrałbym jej część pięknego dzieciństwa, z obojgiem rodziców. Odebrałbym jej też część środków finansowych, które potrzebne są po to, by ją wykształcić. Jak inaczej wyglądałoby jej życie, gdyby wychowywała się bez ojca? Jak bardzo byłoby jej przykro gdyby to nie tata prowadził ją do ołtarza w jej wielkim dniu? Czy naprawdę nie chciałbym towarzyszyć jej w dorastaniu?
Kiedy więc dopada mnie słabość, nie zastanawiam się nad tym czy pobiec czy nie. Zastanawiam się nad innymi opcjami:

Opcja nr 1
Wybieram to, żeby moja córka była szczęśliwa, żeby miała normalny dom i środki finansowe aby się kształcić. Wybieram towarzyszenie jej w dorastaniu i prowadzenie jej do ołtarza. Wybieram zabawę z wnukami. Wybieram życie. Kosztuje mnie to w tej chwili 40 minut biegania w deszczu.

Opcja nr 2
Wybieram to, że być może moja córka nie będzie miała szczęśliwego dzieciństwa, że być może nie będzie mogła studiować ze względów finansowych i że być może nie poprowadzę jej do ołtarza i nigdy nie zobaczę swoich wnuków. W zamian za to dostaję teraz 1 godzinę gry na ‘pleju’, wypicie jednego piwka i zjedzenie kilku chipsów.
Czy teraz odpowiedź jest równie oczywista? Dla mnie jest. Nie zaryzykuję takich wartości otrzymując tak mało w zamian. Nie chcę by moja żona powiedziała kiedyś: “wiesz córeczko, tatusia już nie ma z nami bo mu się trochę nie chciało po pracy i wolał pograć w gry niż teraz z nami tu być”.

Tak jak Albert Einstein powiedział, że “problemy nie mogą być rozwiązywane na tym samym poziomie, na którym powstały”, tak wybór pomiędzy tym czy coś wykonać czy nie nie powinien być rozpatrywany na poziomie wykonania samej akcji. Tam zawsze jest coś więcej.

2 komentarze

Skomentuj Kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *