Tył szafki czyli Chłopskie Jadło od kuchni
|Robiłem pewnego razu zakupy w jednym, z mnożących się jak grzyby po deszczu, centrum handlowym. Niektórzy nawet nazywają takie przybytki „galerią handlową“ ku wielkiemu oburzeniu purystów językowych. Tak czy inaczej była tam równie elegancka, jak cała ta galeria, restauracja, do której zaszedłem. Jednolite i bardzo schludne stroje kelnerów, czysto i ładnie nakryte stoły. Jeden z obsługujących od razu zauważył moje wejście i podał kartę do stolika, przy którym usiadłem. Sam wystrój również nowoczesny, zadbany i z polotem. Słowem, nie było się do czego przyczepić. Restauracja z prawdziwego zdarzenia.
Dobre wrażenie jednak nie trwało za długo. Gdy kelner odebrał ode mnie zamówienie, skierował się niezwłocznie ku materiałowej zasłonie oddzielającej kuchnię od sali dla gości. Po jej odsłonięciu moim oczom ukazał się stary regał z mocno przekrzywionymi i wiszącymi drzwiczkami. Reszta tego kawałka krajobrazu, który można było zobaczyć przez ułamek sekundy była niczym inny świat. W niczym nie przypominało to wykonanej ze smakiem części przeznaczonej do konsumpcji.
W tym momencie przypomniała mi się, swoją drogą znakomita, biografia Steve’a Jobsa napisana przez Waltera Isaacsona. W szczególności moment, w którym opisuje on ojca Jobsa, który był cieślą. Jobs wspominał, że gdy pomagał ojcu w warsztacie, ten zawsze mu powtarzał, że tył wykonywanej szafki powinien być takiej samej jakości jak przód. I nie jest istotne to, że prawdopodobnie szafka całe swoje życie będzie stała przysunięta swoim tyłem do ściany. Powinna mieć tył najwyższej jakości. To dlatego Jobs, po latach, gdy miał już własną firmę produkującą komputery, przykładał wagę nie tylko do tego, jak komputer wygląda na zewnątrz. Dbał również o to, by wnętrze komputera, w tym nawet płytki drukowane, wykonane były z najwyższą starannością. Czy opłacało się inwestować w takie drobiazgi, których 99.9% użytkowników w ogóle nie zobaczy? Apple jest najwyżej wycenianą spółką na świecie, Chłopskiemu Jadłu jeszcze trochę do czołówki brakuje. Nawet jak wspomnimy jedynie o kategorii kulinarnej.
Taki „tył szafki“ można zaobserwować na co dzień u innych a także zastanowić się nad swoim. Pamiętam, jak jakiś czas temu obserwowałem człowieka u nas w firmie, który idąc korytarzem w pewnym momencie schylił się i podniósł papier, który leżał na podłodze. Na korytarzu nie było nikogo innego a on nie mógł wiedzieć, że ja go obserwuję. Ten człowiek zatem niczego nie udawał, nie robił czegoś na pokaz, pod publiczkę. Robił to, co wypływało z jego wartości i przekonań. Jego „tył szafki“ (jakkolwiek to brzmi) był wykonany równie starannie co przód. Ja, po tym jednym drobnym geście, mogłem przekonać się, co to jest za człowiek. Czy zrobił to dla benefitów? Nie, zrobił to bo taki jest. Lubi porządek i przy tym nie ma na tyle wybujałego ego, żeby będąc pracownikiem umysłowym nie schylić się po śmieci leżące na podłodze. Czy właściciele restauracji cenili sobie porządek? Nie, bo gdyby tak było, to by błyszczała i kuchnia.
Sprawdza się powiedzenie, że kłamstwa to sprinterzy a prawda biega w maratonach.