Strach, przed pierwszym wpisem
|Wiele miesięcy minęło od momentu, kiedy pewnego dnia mój starszy brat oznajmił mi: „Musimy zacząć pisać…”
A to nie My byliśmy Tymi, którzy piszą.
Pisał Mino.
Jego spostrzeżenia i przemyślenia, dotyczące życia i ludzi, były tak trafne, niemal doskonałe…
Skąd zatem znaleźć w sobie odwagę, by „reaktywować” Jego bloga?
Jak zrobić to godnie i choć w niewielkim stopniu równie błyskotliwie?
Pierwsza myśl, która się pojawiła: To się nie uda! A zaraz po niej, druga: „Anything is possibile”! – hasło przewodnie IRONMAN, któremu Mino do samego końca pozostał wierny.
Pojawiły się później też inne pytania: jakie to ma teraz znacznie, to nasze pisanie, skoro 13 września, wszystko tak naprawdę straciło sens… Kto będzie chciał w ogóle czytać to, co napiszemy, skoro Mino już z nami nie ma, skoro to nie On pisze… Niczym już się z nami nie podzieli, niczego nie wytłumaczy, nie opisze, nie zmobilizuje, nie rozbawi…
Czy mamy pisać za Niego? Dla Niego? Czy dla nas samych?
A co najważniejsze: O czym mamy pisać? O sobie, o Nim, o nas…
Niekończąca się lista dręczących pytań i wątpliwości. Oczywiście, bez odpowiedzi.
I tak, niespodziewanie, dzisiaj, w dniu, w którym pozornie nie wydarzyło się nic szczególnego, nic godnego uwagi, nic, co mogłoby zwiastować, że jakimś cudem, odezwie się we mnie ta „odwaga”, by w końcu zacząć pisać, zrobiłam To. Bo taki był plan.
Myślę, że może Mino, by tego chciał, że może to właśnie On po raz kolejny sprawił, że się nie boję i zmotywował mnie do pisania. Może byłby ze mnie dumny?
Byłby. Zawsze był.
A może koniec wpisów na Jego blogu oznaczałoby, że faktycznie odszedł od nas na zawsze?
Nie.
Wierzę w to, że pamięć o człowieku trwa dopóki żyje On w nas samych. A przecież Mino żyje w każdym z nas, każdy z nas Coś od Niego otrzymał i nosi to w sercu.
Tak więc, kiedy blog będzie nadal aktywny, kiedy będą się na nim pojawiały nowe wpisy, nowe, bieżące daty, zdjęcia czy filmy, stanie się namacalnie jasne, że Mino wciąż tu jest. Jest z nami. W każdym naszym słowie.
Jesteśmy jednością, zawsze byliśmy. A teraz jesteśmy nią może nawet bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Trzy osoby, trzy życia, trzy odrębne jednostki…
Ale, zawsze, wspólna dusza…