Raz ustalone zasady ułatwią Ci życie
|Pewien znajomy wykładowca ma taki problem, że za każdym razem gdy student przychodzi do niego i prosi o podciągnięcie oceny to ten zastanawia się co z tym fantem zrobić. Z jednej strony studentowi zabrakło tylko jednego punkta na egzaminie z drugiej zaś zaliczenie miało być od 10 punktów a nie od 9. Rodzą się w nim wewnętrzne rozterki i pytania. w końcu to tylko jeden punkt, trzeba być człowiekiem. Jeśli jednak jemu naciągnie ocenę, to może powinien zrobić to wszystkim z 9 punktami. Ale jak im podciągnie, to Ci co mieli 11 punktów będą trochę poszkodowani. Bo w końcu wiedzieli trochę więcej. Rozterek nie ma końca.
Jego kolega natomiast, również wykładowca, przyjął odmienną strategię. Polega ona na ścisłym trzymaniu się raz ustalonych zasad i powoływaniu wyłącznie na nie. Jak przychodzi do niego student, który miał na egzaminie 9 punktów a zaliczenie było od 10, to ów wykładowca, bez żadnych rozterek mówi, że niestety ale nie może nic z tym zrobić, bo reguła jest jasna, że zalicza się od 10 punktów. Z jednej strony podejście ułatwiające życie, z drugiej ktoś może zarzucić, że bezduszne i nieludzkie. Zorientowane na system, nie zaś na człowieka i jego potrzeby.
Być może powyższy przykład wydaje się zbyt odległy dla Ciebie, drogi czytelniku, który w znakomitej większości nie jesteś wykładowcą akademickim. Wiedz jednak, że ta sama reguła dotyczy wszelkich innych aspektów życia. Na przykład przyjmując zasadę nie picia alkoholu, zrzucasz z siebie obowiązek zastanawiania się, czy dziś na imprezę pojechać samochodem czy też komunikacją miejską. Czy dzisiaj powinienem wypić, bo jest ku temu ważna okazja, czy też nie pić. Czy jak jestem w sklepie to kupić sobie piwko na dzisiejszy wieczór, czy nie kupić. Odpowiedzi komplikują się, kiedy mamy wybór. Kiedy natomiast mamy odgórnie ustaloną zasadę, ona decyduje o wszystkim. I to na nią nijako możemy zrzucić odpowiedzialność.
Gdy nie masz ustalonej reguły:
a: hej, napijesz się z nami?
b: Wiesz, dziś nie mam ochoty.
a: No co ty, dalej, po jednym strzelimy, zrelaksujesz się.
b: Zdecydowałem, że dziś nie piję.
a: A co wozem jesteś? Co Ci szkodzi, jednego nie wypijesz?
I gdy masz ustaloną regułę:
a: hej, napijesz się z nami?
b: Niestety nie, nie piję w ogóle alkoholu, nigdy, nawet łyka.
a: Aaa… spoko, w takim razie wypijemy sami.
Ludziom jakoś łatwiej jest tolerować fakt, że ktoś nie robi czegoś w ogóle niż to, że danego razu nie ma na coś ochoty. Wegetarianinowi dużo rzadziej będzie się wciskać mięso do zjedzenia niż jak ktoś powie „dziś nie jem mięsa“. To drugie wzbudzi niemałą sensację i sam zainteresowany może być poddanym większej presji otoczenia.
Jeśli więc doskwiera Ci ciągłe podejmowanie decyzji w jakimś obszarze swojego życia, spróbuj zastosować tam odgórną zasadę, której będziesz się bezwzględnie trzymał.
Ja codziennie zastanawiałem się, czy dziś powinienem coś napisać czy też nie. Obecnie mam zasadę pisania conajmniej 500 słów dziennie. Już się nie zastanawiam czy powinienem coś napisać. Każdego dnia wiem, że muszę napisać i muszę znaleźć na to czas. Nie dlatego, że mi się chce czy mi się nie chce. Piszę 500 słów dziennie dlatego, że mam taką zasadę. To upraszcza sprawy i pozwala robić robotę.
Łącznie z SMS-ami? 🙂