Paradoksalnie, im bardziej skupiasz się na uniknięciu porażki, tym szybciej ona przyjdzie

Niniejszym otwieram nową serię zatytułowaną ‘paradoksalnie’. Będzie o różnych życiowych paradoksach. Każdy artykuł z tej serii będzie w kategorii ‘paradoksalnie’ (co samo w sobie paradoksem niestety nie jest).

Kilka miesięcy temu robiłem kurs pilota paralotni na Słowacji. W tym czasie mogłem poczuć klimat środowiska paralotniowego, posłuchać ciekawych historii czy przyczyn wypadków. Dowiedziałem się też trochę o pogodzie, aerodynamice i ludziach. Dużo dowiedziałem się też o sobie. W każdym razie paralotnia, to kawałek szmaty na kewlarowych linkach, do których podpina się uprząż. W uprzęży siedzi człowiek. Człowiek ciągnie za linki, skrzydło wznosi się nad jego głowę i pęd powodujący różnicę ciśnień unosi go nad ziemię. Startuje się najczęściej ze zbocza góry, które wtedy nazywane jest startowiskiem. Wiadomo, na startowisku trzeba znać warunki atmosferyczne. Do tego celu wbija się maszt na którym powiewa chorągiewka. Pokazuje ona prędkość i kierunek wiatru. Łatwo sobie wyobrazić, że początkujący adepci sztuki latania wybierają zbocza raczej łagodne i przestrzenne. Jest sobie zatem ogromna łąka z lekkim spadem. W górach na łąkach czasem pasą się owce. Żeby taki baca mógł sobie odpocząć w cieniu, to co parę kilometrów można spotkać jakieś samotne drzewo. No i oto jest. Piękna łąka, ciągnąca się po horyzont, lekkie przewyższenie, żeby można było trenować i w pewnej odległości jedno samotne drzewo. Dla tych o duszy poety zapewne byłaby to inspiracja, natchnienie, refleksja nad samotnością. Jednak dla początkującego paralotniarza jest to wrzód na d…e. Biedak patrzy na to drzewo, po czym startuje. Stawia skrzydło, zaczyna biec i modli się tylko, by nie wpaść na to właśnie drzewo. Nie spuszcza go z oka, chce mieć wroga pod kontrolą. Wystartował, już leci. Teraz wkłada całą swoją energię w to, żeby przypadkiem nie wlecieć na to jedno samiuśkie drzewo na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych. Mija kilkanaście sekund i twarz instruktora zachodzi purpurą. Kolejny typ wleciał na samotne drzewo na ogromnej, pustej łące.

Choć mnie nie zdarzyło się wlecieć w drzewo (jedynie w ten pałąk z chorągiewką) to zdarza mi się obudzić dziecko jak bardzo chcę, żeby spało. Raz tak cichutko nosiłem małą na rękach, tak ją kołysałem, tak tuliłem, że wlazłem w leżącą na podłodze zabawkę. Oczywiście nie zwykła zabawkę. Ale taką, z mnóstwem interesujących i skocznych melodyjek. Uruchomiona nogą zaczęła wesoło przygrywać w pokoju, o drugiej w nocy. A u małej zamiast zamkniętych powiek w jednej chwili pojawiły się pięciozłotówki. Dziś postrzegam to nawet jako zabawne, ale wtedy było bardzo daleko od ‘zabawne’.

To nie jest odosobniona historia. Kierowcy rajdowi uczą podobnej techniki, jeśli chodzi o wyprowadzanie auta z zakrętu., żebyś zawsze patrzył tam, gdzie chcesz jechać, a nie na barierkę, na którą zaraz wpadniesz. Jeśli będziesz patrzył na drogę za zakrętem to Twoje całe ciało będzie chciało tam pojechac i wyprowadzisz auto z zakrętu. Jeśli będziesz koncentrował się na barierce, to wkrótce się z nią spotkasz. A jak będziesz chciał coś za wszelką cenę ukryć przed szefem, to wyjdzie to na jaw szybciej, niż jesteś w stanie zasznurować buty.

Paradoks: Im bardziej starasz się uniknąć porażki, tym szybciej się z nią spotykasz.
Rozwiązanie: Zadaj sobie pytanie, czy w danej sytuacji, chcesz uniknąć porażki czy też osiągnąć sukces. Wybierz to drugie.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *