Jedno pytanie, jakie zadałem sobie po utracie pracy

Chcę dziś podzielić się z Wami jednym pytaniem, które sobie zadałem po stracie pracy. Wcześniej jednak opiszę Wam kontekst całej sytuacji.

Już od jakiegoś czasu sprawy szły coraz gorzej. Kredyt hipoteczny nie dość, że zżerał lwią część naszych dochodów to sytuacja franka szwajcarskiego wcale nie stawała się lepsza. Bank domagał się coraz to nowych dopłat do i tak już złodziejskich odsetek, które zdążył z nas przez ostatnie lata zedrzeć. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że babcię namówił ktoś na chwilówkę, którą my musieliśmy za nią spłacić, zanim pod jej dom podjechałoby czarne BMW. Na zawsze pożegnalibyśmy się z pyszną szarlotką i zacerowanymi skarpetami (choć fakt, zostałoby mieszkanie, które rozwiązałoby część naszych problemów).

W tym okresie, moja żona Marysia była w dziewiątym miesiącu ciąży, z naszą trzecią pociechą. Miała przydarzyć się nam miła odmiana w postaci chłopczyka, po wcześniejszych dwóch córkach. Co prawda mieliśmy sporo rzeczy już przygotowanych dla malucha, po starszym rodzeństwie, ale ciągle było sporo wydatków. Mieliśmy już na stanie łóżeczko ze szczebelkami, śpioszki, butelkę ze smoczkiem i wanienkę. Niestety artykułów higienicznych po starszych siostrach nie odziedziczył. Trzeba było więc zaopatrzyć się w pieluchy, wilgotne chusteczki, patyczki do uszu, emulsję do kąpieli a o modyfikowanym mleku to nawet nie chcę za bardzo wspominać.

Dzięki wprowadzonej ścisłej polityce oszczędzania pięniędzy w domowym budżecie ciągle udawało nam się wiązać koniec z końcem. W końcu oboje mieliśmy jako taką pracę i stałe wynagrodzenie. Jak zwykli to mawiać lekarze, sytuacja była trudna ale stabilna. To miało się wkrótce zmienić.

U mnie w pracy już od jakiegoś czasu sytuacja była napięta. Wieść korytarzowa głosiła, że „szykują się jakieś zmiany“ ale zarząd, jak to miał w zwyczaju, milczał i nie do końca było wiadomo co to za zmiany. Na wszelki wypadek jednak wszyscy zaczęli się już bać a sama plotka z dnia na dzień urastała do rangi armageddonu. Próbowałem się od tego odcinać i robić swoją robotę ale nie sposób było uniknąć tego wisielczego nastroju, jaki panował dookoła. Wkrótce zaczęły napływać coraz to dokładniejsze „przecieki“, z których wynikało, że jednak będą zwolnienia. Swoją drogą nie wiem, w jaki sposób szeregowi pracownicy wchodzą w posiadanie takich informacji. Skoro są one niejawne i zarząd nie wydaje oficjalnego komunikatu, to znaczy, że na „Cxx level“ musza pracować jacyś plotkarze (podejrzewam tych, co palą – podobno „na fajce“ zawsze się można czegoś dowiedzieć – nie palę, więc do zweryfikowania).

Stało się. Pewnego słonecznego dnia, dyrektor zaprosił mnie do salki konferencyjnej, w której, po wejściu, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłem wiele znajomych twarzy. To byli koledzy z mojego działu, z którymi od lat ramię w ramię stawiałem czoła codziennym wyzwaniom. Tego dnia jednak nie byli tacy radośni, jakich pamiętam ich ze wspólnych wyjazdów integracyjnych. Wiedzieli co się święci.

Po krótkiej rozmowie każdy z nas dostał wypowiedzenie. Że niby cięcie kosztów, że niby redukcja etatów, itp. Ale ja słyszałem te tłumaczenia już jakby z oddali, jakby odgłos znikającego gdzieś pociągu. Coraz ciszej i ciszej. To było jak uderzenie obuchem w tył głowy. Odciąłem się. Zecydowanie, w mojej sytuacji był to armageddon. Moje życie stanęło mi przed oczami a ja byłem pasywnym odbiorcą tego filmu.

Poczułem smutek, złość, rozczarowanie. Sam nie wiem do końca co wtedy czułem. Wiedziałem jedynie, że jeśli zaraz nie wyjdę z tej sali, to zwariuję. Wyszedłem przed budynek firmy i stałem tam przez dłuższą chwilę. Pomimo trudności próbowałem oddychać głęboko, łapiąc w płuca świeże powietrze. W ustach miałem gumę do żucia, która kompletnie straciła w tej chwili smak, więc wyplułem ją na trawę. Mimochodem spojrzałem, że spadła obok kapsla, który już tam leżał. Zwykły kapsel od butelki po piwie.

I wtedy zadałem sobie to pytanie.

Czy ktoś jeszcze, w świecie technologii i wszechobecnych możliwości, pamięta jak grało się kiedyś w kapsle, ciągnąc wcześniej butem po piasku by zrobić dla nich tor wyścigowy?

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *