Historia z samolotem
|Wymyślona. Wyobrażona sobie historia.
Pierwszy scenariusz. Samolot. Duży. Pasażerski, z mnóstwem osób na pokładzie. Pilot powoli podchodzi do lądowania. Wszystko odbywa się wg procedur choć jest bardzo gęsta mgła. Lądowanie musi odbyć się na podstawie odczytów z urządzeń nawigacyjnych i systemu nawigacji z ziemi. Pilot nie jest świadomy tego iż w jednym z układów kontrolnych nastąpiła awaria i komputery pokładowe raportują błędną wysokość i błędne parametry lotu. Układ nawigacji z lotniska też ma awarie. Wszystkie decyzje oparte są na błędnych odczytach z czujników. Samolot podchodzi do lądowania zbyt szybko, zbyt nisko, uderza o pas startowy. Staje w ogniu. Następuje eksplozja. Nikt nie przeżywa. Nastąpiła tragedia. Tragedia jest spowodowana kombinacją mgły i źle działającym układem kontrolnym czujników. Zbiegiem pechowych okoliczności. Tragedia, którą jednak można zrozumieć. Wytłumaczyć.
Wyobraźmy sobie drugi, podobny scenariusz. Samolot. Taki sam jak poprzednio. Tym razem nie ma mgły. Tak samo jak poprzednio, samolot podchodzi do lądowania. Urządzenia nawigacyjne samolotu działają bez usterek. Wszystko jest w porządku. Lądowanie następuje zgodnie z planem. Samolot ląduje, kołuje i staje. Samolot staji bezpiecznie na pasie startowym. Okazuje się jednak, że wszyscy na pokładzie są martwi. Nastąpiła niewytłumaczalna tragedia. Ktoś mógłby rzec, że to absurd. Że to niemożliwe, że takie historie się nigdy nie zdarzają.
A jednak śmierć Michała, dobrze pasuje pod ten drugi, absurdalny scenariusz.