Eksperyment Abstynencja: ALKOHOL w 90 dni

Na początku tego roku postanowiłem, że będzie to rok eksperymentów. W szczególności chciałem zrobić kilka 90 dniowych abstynencji od różnych rzeczy. Powody były trzy:

1. ćwiczyć silną wolę, która przydaje się w innych aspektach życia

2. zresetować poziom zadowolenia z danej rzeczy

3. zaspokoić ciekawość tego, co może się wydarzyć

Pierwszym eksperymentem była KAWA. W drugim kwartale postanowiłem spróbować z ALKOHOLEM. Ten drugi wynalazek ludzkości piję okazjonalnie i jest to najczęściej piwo lub wino. Wiedziałem jednak, że w okresie kwiecień, maj, czerwiec będzie to wyzwanie szczególne. Robi się ciepło, są majówki, pierwsze grille i zimne piwo jakoś nierozłącznie mi się z tym kojarzy. To właśnie dlatego zdecydowałem się zrobić ten eksperyment w tym okresie. Zimą mógłby nie być dla mnie takim wyzwaniem.

Zasada była prosta. Przez 3 miesiące a ściślej 90 dni nie tykam się alkoholu, ani łyczka, ani nawet spróbować. Nic. Trzymam się po prostu od niego z daleka.

Aby lepiej wytrwać w postanowieniu, odpaliłem sobie na telefonie licznik, mówiący o tym, ile dni zostało jeszcze do końca eksperymentu. Do tego celu wykorzystałem taki widget na Androida, ale wiem że są dziesiątki innych podobnych aplikacji.

Poniżej moje spostrzeżenia z abstynencji.

Temat alkoholu wciąż wzbudza dużo emocji.
To zadziwiające jak ludzie reagują na to, że nie pijesz alkoholu. Jak jesteś w ciąży i powiesz, że nie pijesz, to jest wszystko ok. Jak powiesz, że nie pijesz, bo religia Ci nie pozwala, to jest wszystko ok. Ale, jak powiesz, że nie pijesz, bo tak sobie postanowiłeś, to zdziwienie innych osób nie zna czasem granic. Z miejsca dostajesz łatkę dziwaka i ludzie zastanawiają sie co z Tobą nie tak. Każdemu z osobna musisz tłumaczyć, co stoi za Twoją „ekscentryczną“ decyzją. Czasem, daję słowo, lepiej byłoby mówić, że jest się trzeźwiejącym alkoholikiem, żeby ludzie przestali pytać i proponować „jedno piwko“. Myślę jednak, że to kwestia czasu. Dziesięć czy piętnaście lat temu ludzie tak samo reagowali na to, że ktoś nie je mięsa. Dziś, jak ktoś przyzna się do tego w towarzystwie, to nie wzbudza już takich emocji. Stało się to normą, że część osób je a część nie je. Z alkoholem jak widać chyba trzeba jeszcze na to poczekać.

Rynek piwa bezalkoholowego w Polsce nie jest za bogaty.
Pamiętam, jak kiedyś podjechałem na pewną imprezę samochodem i zamówiłem przy barze pysznego, pszenicznego i BEZALKOHOLOWEGO Paulanera. Nie jakieś tam 0,5% alkoholu. Zero. A smakował bardzo dobrze. Teraz więc, podczas trwania eksperymentu zacząłem poszukiwać piwa bezalkoholowego i tu szybko okazało się, że rynek w Polsce za bogaty w tym temacie nie jest. Owszem, jest kilkanaście słodkich napojów, szumnie nazwanych piwem bezalkoholowym, ale piwa bezalkoholowego o smaku zbliżonym do normalnego i mającego faktycznie 0% alkoholu to ze świeczką szukać. Owszem, w niektórych marketach można dostać, ale w pubach to istna tragedia. A szkoda, bo piwo bezalkoholowe w kuflu z wyglądu nie różni się niczym od alkoholowego, więc zdecydowanie mniej ludzi interesuje się tym co pijesz. Sprawa wygląda inaczej, jak siedzisz ze szklanką coli, wśród innych osób pijących złoty trunek.

Twój mózg uwielbia wystawiać Twoją silną wolę na próby.
Silna wolna miała swoje zawahania. W czasie trwania eksperymentu pracowałem nad jednym projektem i mój mózg podsunął mi znakomity pomysł. Pomyślałem, że warto się jakoś nagradzać za kolejne, dobrze wykonane kroki milowe. A skoro był czas abstynencji, cóż byłoby większą nagrodą jak nie piwko :). I tak oto powstał w mojej głowie plan, by nagradzać się alkoholem za duże osiągnięcia. Szybko jednak zreflektowałem się, że jest to jedynie jeden z trików silnej woli, by tylko złamać swoje postanowienie. Zdecydowałem, że nie picie alkoholu przez 90 dni jest najważniejszym celem i zrezygnowałem z pomysłu zanim jeszcze wszedł w życie.

Działanie w pojedynkę jest fajne, działanie w grupie jeszcze lepsze.
Gdy startowałem z tym eksperymentem powiedziałem o nim koledze, Wojtkowi, który postanowił również zrobić sobie takie samo wyzwanie. Świadomość tego, że ktoś robi to co ja dodatkowo mnie motywowała. No bo jak by to wyglądało, że komuś zapodałeś pomysł, ten ktoś się męczy a Ty potajemnie popijasz browary. Można też było wymienić się doświadczeniami już po całym wydarzeniu. Warto jest więc robić takie „wyskoki“ jeszcze z kimś.

Nadrzędna zasada zwalnia z myślenia o drobnych rzeczach.
Ogólnie przyjęta zasada niepicia alkoholu zwolniła mnie z podejmowania drobnych decyzji. Jako, że mieszkam kawałek od centrum, to na przykład, za każdym razem gdy pojawiła się okazja spotkania z kimś w mieście, zastanawiałem się, czy pojechać samochodem. Zasada decyduje za Ciebie. Raz ustalona pozwala Ci wytłumaczyć nią Twoje zachowanie i uwolnić od dodatkowych rozmyślań. W tym wypadku, gdy ktoś w tym okresie zapraszał mnie na jakieś wieczorne wyjście to oczywistym było, że pojadę samochodem, bo przecież nie piję. W normalnej sytuacji zawsze zastanawiam się, co zrobić.

Lepszy sen i samopoczucie.
Zdarza mi się, szczególnie gdy jestem spragniony, wypić jedno piwo wieczorem. Nie jest to za mądre posunięcie dla mnie, gdyż alkohol dodatkowo mnie odwadnia. Budzę się więc następnego dnia z bólem głowy spowodowanym mniejszą ilością wody w organizmie. W okresie eksperymentu przerzuciłem się w takich przypadkach na piwa bezalkoholowe lub po prostu wodę. To znacznie poprawiło moje samopoczucie kolejnego dnia.

Polecam Ci spróbować drobnego eksperymentu odmawianiem sobie rzeczy, które lubisz robić. Tak po prostu. Zobacz co się wydarzy.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *