Myślenie boli czyli o wybijaniu ze strefy komfortu
|Zdarza mi się chodzić czasem na pocztę i przyznam, że od wielu lat to doświadczenie jest dla mnie źródłem inspiracji o zachowaniach ludzkich i przedmiotem dobrej, wewnętrznej zabawy. Pamiętam na przykład jak dziś gdy, jeszcze na studiach, wybrałem się na pocztę w okolicy południa by dokonać wpłaty za prąd czy gaz (takie czasy były). Wszedłem do środka i wykonałem szybki rzut oka na sytuację. Dwa okienka, oba czynne, przy jednym długa kolejka, przy drugim pustki. Przeczytałem to, co napisane nad każdym z okienek. I w jednym i w drugim można było kupić znaczek, wysłać list i dokonać wpłaty. Każde z nich miało kilka dodatkowych specjalistycznych funkcji, które już mnie nie interesowały. Ustawiłem się zatem do okienka przy którym stała jedna osoba a nie rzecz jasna do tego, przy którym na oko czekało dziesięć osób. W końcu chciałem wykonać zwykłą wpłatę. Nie minęło pięć sekund jak z drugiej kolejki, tej długiej przy drugim okienku pojawiły się coraz głośniejsze słowa oburzenia. Zaczęły dosięgać mnie wyzwiska na temat bezczelności, że „jak to tak“ i że w ogóle to „obowiązuje jedna kolejka“. Po tych słowach pani z jednego z okienek powiedziała, że nie obowiązuje jedna kolejka, bo każde z okienek ma swoje przeznaczenie i do każdego należy ustawiać się osobno. To, co wydarzyło się po tej wypowiedzi wprawiło mnie w istne zdumienie. Ludzie z długiej kolejki w mgnieniu oka rzucili się w moją stronę i bezpardonowo zaczęli wciskać się przede mnie do kolejki przy okienku, do którego czekałem. Oczywiście argumentując swoje zachowanie faktem, że przecież oni „byli tu pierwsi“.
Mniej lub bardziej ciekawe sytuacje zdarzają mi się do dziś, gdy pojawiam się w urzędzie pocztowym. Dzisiejsza wizyta na poczcie dała mi trochę do myślenia jeśli chodzi o tak zwaną strefę komfortu. Każdy z nas ma wydeptane życiowe ścieżki, którymi się porusza. Wydeptywanie ich powoduje, że możemy działać na autopilocie i nie musimy zastanawiać się na każdym kroku jak działać. Sporo rzeczy robimy wtedy automatycznie, bez udziału świadomości. To daje pewien komfort w działaniu, stąd i nazwa „strefa komfortu“. Ale wracając do historii z pocztą. Poszedłem wysłać paczkę. Na poczcie pusto (o dziwo!), podchodzę więc do okienka, wciskam paczkę w szczelinę, która jest na styk i podaję już wypełniony druk. Pani waży, wstukuje w komputer, wypełnia druczki, stempluje. Ja w tym czasie zaglądam do portfela, w którym jak się okazuje brak jest gotówki (normalne, rzadko kiedy mam jakąś gotówkę przy sobie). Pytam, czy będę mógł zapłacić kartą. Pani mówi, że nie bo „nie mają płatności kartą“. Przypomniało mi się opowiadanie mojej żony, która kilka dni wcześniej była na poczcie i powiedziała mi, że zapłaciła kartą na zasadzie „wypłaty z bankomatu“. Pytam więc uprzejmie panią, która ciągle jest zajęta nadawaniem paczki, czy będę mógł zapłacić na zasadzie wypłaty z bankomatu. Pani mówi, że tak. Po dopełnieniu wszelkich formalności z paczką zapada werdykt – 14 zł. Podaję kartę, pani wkłada do czytnika i… odmowa. Pamiętam, że na koncie mam pieniądze, więc myśle sobie, że pewnie coś nie tak z ustawieniami limitów karty. Wyciągam więc telefon komórkowy i mówię pani, że potrzebuję zalogować się do banku. Na jej twarzy rysuje się zniecierpliwienie. Ja tymczasem sprawdzam limity w serwisie transakcyjnym banku i wszystko jest ok. Mam podejrzenie, że coś nie gra z czytnikiem na poczcie więc wpadam na pomysł, że przejdę się do bankomatu znajdującego się w pobliżu i wypłacę pieniądze na własną rękę. Rozmowa idzie mniej więcej tak:
– Wie pani co, nie widzę tu żadnego problemu w banku, więc szybciej będzie jak pójdę wypłacić pieniądze z bankomatu i wrócę.
– Właśnie zablokował mi pan okienko! (pani twarz zdradzała już mocne poirytowanie)
– Hm… to jakie Pani widzi rozwiązanie w tej sytuacji?
– Ja?! Niech pan mi powie.
– No ale to pani wie, co można teraz zrobić.
– Ja nie wiem, pierwszy raz mam taką sytuację.
– O! No to się pani przy okazji czegoś nowego nauczy.
– Heh, ale z pana numer.
– I co ja mam teraz zrobić? – pyta koleżanki z drugiego okienka.
– Jaką ja mam pewność, że pan wróci?
– No pani ma moją paczkę.
– Nie… tak nie może być… w takim razie ja tej paczki nie wyślę, dopóki pan nie przyjdzie.
Wracam po kilkunastu minutach z pieniędzmi i wafelkiem czekoladowym.
– O, widzę, że udało się odblokować okienko.
– No tak, ale wie pan…
– Ile tam wyszło?
– 14 zł
– Proszę
– Dziękuję
– W związku z tym, że tak się pani spięła na niecodzienną sytuację poszedłem do sklepu i kupiłem pani wafelka. Może po zjedzeniu poprawi się pani nastrój.
– Nie no, wie pan, nigdy wcześniej nie miałam takiej sytuacji, że ktoś nie miał pieniędzy.
– Każdemu się może zdarzyć.
– Oczywiście, że tak.
Wafelka kupiłem nie dlatego, że w jakikolwiek sposób czułem się winny. Nic z tych rzeczy. Pieniądze bez problemu wypłaciłem w pobliskim bankomacie, więc zgodnie z polską tradycją powinienem kobietę jeszcze objechać, że to oni mają coś nie tak z tym ustrojstwem do kart i że przez to straciłem czas. A to, że najpierw wbijają do systemu paczkę a dopiero później biorą opłatę to już nie mój problem, tylko ich procedur. Doskonale jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że mocna irytacja nie wynika z faktu, że pani mnie nie lubi czy nawet z faktu, że nie mam pieniędzy. Wynikała ona z tego, że pani zaskoczona była tym wydarzeniem. Została wybita ze strefy komfortu. Sytuacja zmusiła ją do niestandardowego zachowania – musiała wymyślić rozwiązanie na problem, z którym nigdy wcześniej się nie spotkała.
Problem reakcji na wybicie ze strefy komfortu dotyczy każdego z nas, gdyż mózg za każdym razem będzie traktował to jako zagrożenie, strach przed nieznanym. A przy zagrożeniu nie ma czasu na kreatywne myślenie, tylko na instynktowne działania. Często naturalnie będzie to więc agresja. Mózg nieustannie, często podświadomie, identyfikuje zagrożenia wokół Ciebie i w przypadku ich wykrycia wymusza na Tobie instynktowne zachowania. Działa to tak od tysięcy lat po to, by człowiek jako gatunek mógł przetrwać. To odruch i tak musi być. Nie wierzcie tym, którzy twierdza inaczej.
Jednak to, że naszych reakcji na wybijanie ze strefy komfortu nie można kontrolować nie oznacza, że nie możemy nad sobą pracować. Przeciwnie. Możemy pracować nad poszerzaniem swojej strefy komfortu w określonym aspekcie naszego życia. Innymi słowy mamy wpływ na to, co jest dla nas nieznane. Możemy to poznać zanim nas to zaskoczy i wypracować sobie procedury postępowania. Porobić skróty myślowe. Pomyśleć zawczasu, żeby później nie trzeba było. Jak z inwestowaniem. Trzeba wykonać pracę wcześniej, żeby procentowała później. Wtedy wejdzie to w obszar strefy komfortu a im większa strefa, tym trudniej z niej wyjść. Bo niby dokąd.
Instytucje wprowadzają wszelkiej maści procedury nie po to, by zatruć życie pracownikom ale by poszerzyć ich strefę komfortu. Na przykład szkolenia i okresowe ćwiczenia przeciwpożarowe to nic innego jak wyuczanie automatycznych zachowań w przypadku wystąpienia pożaru. Gdy dojdzie do realnego zagrożenia w tym temacie, pracownik nie musi na gorąco (dosłownie) wymyślać rozwiązania. Wie dokładnie, jak będzie przebiegało dalsze kilkanaście minut. Nie staje przed nieznanym a tym samym nie czuje strachu.
Pomimo, iż inspiracją dla mnie do napisania tego tekstu była wizyta na poczcie, to moje doświadczenia z tak zwaną strefą komfortu są nieco szersze. Przez 3 lata zawodowo zajmowałem się „wybijaniem ludzi ze strefy komfortu“ i często nie rozumiałem ich agresywnej reakcji. Dla mnie było oczywiste, że mogą na tym tylko skorzystać – bo nauczą się czegoś nowego. I to jest prawda, tyle, że taka nauka zawsze będzie okupiona nieprzyjemną reakcją. Dlatego warto poszerzać swoją strefę komfortu w kontrolowanym środowisku i warto
Każdy z nas ma obszary, w których zmiana spowoduje instynktowną reakcję w postaci głębokiego smutku, odrzucenia czy agresji. Nie sposób przygotować się na wszystkie okoliczności i będzie wiele sytuacji, w których zmiana pobudzi negatywne emocje. To od nas jednak zależy, czy poszerzymy swoją strefę komfortu w obszarach, które dotykają nas na co dzień. Warto to robić w kontrolowany i świadomy sposób, który wychodzi od nas samych a nie jest kwestią przypadku. Zrobienie sobie symulacji trudnych sytuacji, wizualizowanie ich sobie w głowie i kilkukrotne przejście ich w myślach albo w czynach pozwoli Ci wytworzyć nowe połączenia w mózgu. Kiedy taka sytuacja będzie miała faktycznie miejsce, nie będzie to zaskoczeniem.